Najpopularniejsze miejsce w Sioux Falls - Falls Park |
Zacznę po kolei. Mój lot z Singapuru do Sioux Falls nie mógł się odbyć jako lot bezpośredni.. niestety. W związku z tym musiałem lecieć do Los Angeles (LAX), a stamtąd do Denver, a następnie do Sioux Falls.
Nie jest w tym nic jakoby nadzwyczajnego, gdyż rzadko samoloty latają bezpośrednio tam gdzie byśmy chcieli, więc można rzec, iż każda linia lotnicza uracza nas nieodpartą przyjemnością lotów łączonych, a co za tym idzie całą masą "przyjemności" i niezapomnianej dawki rozrywki oraz adrenaliny - patrz lost Polska - Singapur. Dlaczego mówię o dawce adrenaliny - ależ Panie i Panowie! To uczucie gdy jesteś kilka kilometrów nad powierzchnią naszej jakże ukochanej Matki Ziemi i uświadamiasz sobie, że na lot łączony "być może zdążysz, ale będzie to walka z czasomierzem"... niczym skok o linie w przepaść!
Jedynie ubikację są murowane w budynkach, w związku z tym stanowią schrony...dosłownie |
mekka |
Co by się nie spocić. Tak jest! Na tym jeżdżą ludzie co za dużo jedzą - nie, że muszą. |
Wracając do tematu. Jak łatwo się domyślić z LA do Sioux Falls lot był lokalnymi liniami. No i zaczęło się. Zabukowałem sobie lot z LA do Denver linią United, a dalej z Denver do Sioux Falls linia Fronter. Pomyślałem, o losie złośliwy, ja naiwny - cóż złego stać się może skoro mam w Denver okienko 2 godzin, słownie dwóch godzin. Tak! Nie wziąłem poprawki na to, iż w USA, kraju o ironio numero uno, najbardziej rozwiniętym i takie tam, spaźnianie się lotów to rzecz nader codzienna i wybijanie ząbków Panu pilotowy co by się pospieszył daje niewiele - po prostu taki porządek rzeczy. Spóźnienie musi być i basta!
Na lotnisku w Los Angeles jako gorące przywitanie zostałem obciążony zacną kwotą 25 "dularów" amerykańskich za moją walizkę. Dlaczego? Ot tak o! Bilet nie wliczał walizki- znaczy się Pan nie leci sam? Tylko tak bezczelnie z bagażem? oj, oj! Opłata będzie!
Oczywiście zapytałem jak przystało na turystę z przygłupim wyrazem spazmu na twarzy, kilkukrotnie, "czy moja walizka będzie automatycznie przełożona na lot z Denver do Sioux Falls". Oczywiście miła pani powiedziała mi grzecznie zacnym miękim kalifornijskim akcentem "SURE, NO WORRIES SIR". Alleluja! To mnie już uspokoiło. Nie mam się o co martwić.
Rewelacja, pomyślałem, o to mi chodziło. Nie martwić się o nic. Usiąść wygodnie w samolocie i lecieć przed siebie. Chwilka! Nie o to chodzi w podróżowaniu? Oj ja głupi, mistrz wybaczy jak ja śmiał. Oczywiście nie poszło tak gładko!
Mój samolot z Los Angeles do Denver miał ponad 2 godziny opóźnienia, które spędziłem na płycie lotniska w jakimś czymś co miało stanowić terminal. Ja tam głupi wieśniak nie wiem i pewnie rzekłby nie jeden mędrzec "nie zna się Pan", jednakże nie chciało być inaczej! Budynek ów trącał mi klimatem baraku, niczym dawne lotnisko we Wrocławiu, a obecnie przeniesione do Gdańska i dumnie zwane Lotniskiem Wałęsy. Wiem, wiem - nowe w budowie, jednak chodziło mi o złośliwą przenośnie...
Tak, czy owak. Zgadnijcie co? Skoro odlatywałem po zaplanowanym czasie z LA, to jak łatwo się domyślić - bum! Uciekła mi samolot w Denver, który miał mnie zabrać do Sioux Falls... Klapa Panie, klapa! Taki los!
Stara miejska elektrownia w Sioux Falls |
Sioux Falls |
Rzecz zaskakująca stała się! O losie słodki. Mój samolot, który miał mnie zabrać z Denver... też miał opóźnienie. Buhahahaha! Cóż za ironia, choć tym razem zagrała na moją korzyść. Zdążę na lot do Sioux Falls. Swoją drogą mała dygresja. Jeśli chcecie korzystać z pomocy telefonicznej na lotnisku w Denver - proszę bardzo. Jakże cudna technika, ale uwaga tu nagroda - oczywiście dla wynalazcy. Infolinia jest w 100% automatyczna i jakoby posiadając zacny słowiański akcent przebicie się przez nią, aby dostać cenne informację stanowi swoisty wyzwanie, niczym przeprawa przez wojskowe zasieki...no ni cholery nie mówię z buzią pełną klusek i zawsze te nadwiślańskie sylaby nie pasują do tanga, o czym wynalazca tejże piekielnej infolinii zdał się zapomnieć?
Taki coś na styl europejski kościół. Całkiem ładnie wygląda, choć porównanie go do naszych kilkuset letnich kościołów robi go disneyową tekturową atrapą. |
Typowa ulica w Sioux Falls. Proszę zwrócić uwagę na domy. |
Jak wyżej. Domy z deski prefabrykowane. |
Wnętrze kościoła. Całkiem okazałe trzeba przyznać jak na kraj co ma zaledwie dwieście "parę" lat |
Sioux Falls przywitało mnie z kilkugodzinnym opóźnieniem i... jak zobaczyłem, iż taśma z walizkami pieszczotliwie po angielsku zwana carousel , nie ma mojej walizki - that's it! Miałem tej krainy dość, a dopiero to mój pierwszy dzień. Zegar wskazywał 3 w nocy, a miasto okazywało się krainą duchów. Mianowicie dama, która wydała mi klucze do wypożyczonej furmany zniknęła w trybie przyspieszonym, a reszta pasażerów wyparawoła pozostawiając na lotniku tylko strażnika... i mnie wielkim znakiem zapytania nad głową - gdzie do cholery jest moja walizka!?
Ok! Nie będę już zanudzał i drążył tematu. Popatrzcie sobie na zdjęcia. Ciąg dalszy napiszę, gdy o to poprosicie - proszę o wpisy w komentarzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz