Wielka wyprzedaż, czyli szaleństwo by mieć za darmo

  • 27 sierpnia 2011
  • 3
Postanowiłem dzisiaj pojechać do dzielnicy, gdzie można kupić sporo chińskich produktów. Nie mówię tutaj o tanich badziewnych rzeczach, ale potrawach, przyprawach oraz wszelkich drobnych pamiątkach nazwijmy to azjatyckich.

Nie da się ukryć, że utonąłem w gąszczy straganów, ludzi i wszelkiej maści "mydła i powidła". Pojechałem zaledwie kilka przystanków MRT ze stacji Tanjong Pagar do Bugis, gdzie mieści się jedna z lokalnych, jakbym to mógł nazwać rupieciarni.

Gęstwina hoteli



Na powyższej fotce widać to co oglądam codziennie rano wychodząc z hotelu. Otóż widać... kolejny hotel, ale nieco wyższy ;-)
Widok ze stacji tuż przed  wyjazdem do Bugis.

Nie ma co tutaj zamieszcza fotek samego miejsca, bo to jednak warto zobaczyć samemu na własne oczy, a przy okazji kupić sobie coś. Może jakieś rzeczy, może markowe, może lokalne? Z pewnością kupicie tutaj wszystko co da się kupić w Chinach i Indiach.

Z całą pewnością muszę przyznać, iż niewątpliwie miałem okazję zobaczyć na własne oczy to, co dowiedziałem się od kolegów. Mianowicie Singapurczycy uwielbiają promocję. Jest to bardzo cenne dla Singapurczyka, aby dostać coś za darmo (sic!) lub też w lepszej cenie niż pozostali. Przekonałem się na własnej skórze jak to jest gdy pojawia się tutaj jakaś promocja. Chcąc kupić sobie buty stałem w kolejce około 40 minut ! Fakt, że było warto, bo jak są przeceny to już konkretne :)

Niemniej rzuciła mi się w oczy inna ciekawa rzecz. Chodząc wśród tych wszystkich ciuchów zauważyłem, że 90% rzeczy, które można kupić są przeznaczone dla kobiet (sic!). Nie wiem z czego to wynika, ale to wyglądało. Ciekawa sprawa, co?

Poza samymi zakupami w tej części miasta jest bardzo ładna świątynia buddyjska. Jak na fotce poniżej.

Przydarzyła mi się ciekawa historyjka związana z poniższym zdjęciem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom jak zobaczyłem bardzo ciemnego hindusa z wielka swastyką na koszulce. Normalnie szok kulturowy. Insygnia wszelkiej maści ze swastykami w Europie człowieku nie kupisz, bo to złe przeokrutne, a tutaj biegają sobie jakby nawet nigdy się nic nie stało w związku z III rzeszą.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż dla hindusów ten znak oznacza coś zupełnie innego niż dla nas i to naziści kopiowali go, a nie odwrotnie. Niemniej jest to swoisty szok kulturowy jak dla mnie.

Na powyższej fotografii widać swastyki szczęścia i dobrobytu.

Po zakupach, które ukradły mi pół dnia żołądek zrobił się pusty i przyszedł czas na jedzenie. Chciałem zabłysnąć i poszedłem do lokalnej knajpy... no i jebs. Niespodzianka. Czy widział ktoś z was stare chińskie jaja, tak zwane 1000 letnie (można zobaczyć tutaj).



Co prawda nie podali mi dokładnie czegoś takiego, ale wyglądem bardzo mi się kojarzyły z tymi 1000 letnimi i były równie okropnie, więc podziękowałem tym jajeczkom za współpracę. Zjadłem grzecznie pałeczkami pozostałą część potrawy i w drogę powrotną.


Ulice wokół miejsca gdzie mieszkam.


No i chyba znana każdemu firma AXA...

Nie wiem ile ma to pięter, ale na pewno tyle samo co to pseudo cudo Wrocławia Sky Tower, choć z mojej strony mała dygresja. W mojej dzielnicy takich budynków są dziesiątki. Ot taka drobna różnica :)




3 komentarze:

  1. Jajka są 100-letnie

    OdpowiedzUsuń
  2. niekoniecznie kolego. Czytamy, czytamy:

    (...)Century egg (Chinese: 皮蛋; pinyin: pí dàn), also known as preserved egg, hundred-year egg, thousand-year egg, thousand-year-old egg, and millennium egg, is a Chinese cuisine ingredient made by preserving duck, chicken or quail eggs in a mixture of clay, ash, salt, lime, and rice hulls for several weeks to several months, depending on the method of processing."

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś tam się jeszcze na lekcjach Chińskiego nauczyłem i coś jeszcze pamiętam:)

    OdpowiedzUsuń