Różnice kulturowe

  • 2 sierpnia 2012
  • 0

Zastanawiałem się ostatnio nad tym, jak to jest, iż dla niektórych kultur coś co jest zakazane dla innych jest normalne i odwrotnie. Lepiej - może mieć zupełnie odmienne znaczenie. 

Ostatnio byłem wraz z rodzina na zakupach w centrum handlowym koło Yishun. Czekamy sobie na taksówkę. Niestety, a może właściwie "stety" nie mamy w Singapurze samochodu, ale to już w innym poście... Nagle patrzymy, a tu przed nami stoi sobie Hindus jak na poniższych zdjęciu. Trzeba przyznać, że hmmm...osobliwy widok. 

Szczególnie dla kogoś z Polski, gdzie swastyki są zakazane, a nawet powodują nawrót bolesnych wspomnień dla nas jako narodu, który miał u siebie niemieckie obozy zagłady. Tak jest Panie Obama - niemieckie obozy, nie polskie! Gra słów, a znaczenie kolosalnie odmienne! Czy samochód Volkswagen produkowany w Polsce będzie polskim samochodem? No raczej nie!






Jednak zacząłem się bacznie rozglądać się za tymi symbolami. Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że swastyki można zobaczyć na chyba każdej hinduskich świątyni. Nie dziwi mnie to. Wiedzialem o tym wcześniej tyle tylko, że nie zwracalem na to uwagi. Tym bardziej, iż naziści podchwycili tą symbolikę i wypatrzyli jej znaczenie, choćby odwracając swastykę i robiąc z niej szmatę. Nie odwrotnie. Czytamy co nam. Mówi encyklopedia na ten temat.

"Swastyka (dewanagari स्वस्तिक, transliteracja svastika, transkrypcja swastika, 卐) – znak zazwyczaj w kształcie równoramiennego krzyża, o ramionach zagiętych pod kątem prostym. Nazwa swastikapochodzi z sanskrytu i oznacza "przynoszący szczęście" (swasti – powodzenie, pomyślność, od su – "dobry" i asti – "jest", -ka sufiks rzeczownikowy). Obecnie w krajach Europy i obu Ameryk symbol ten kojarzony jest prawie wyłącznie z Adolfem Hitlerem i nazizmem, natomiast w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności (...)"



W Singapurze nawet szkoły są imienia czerwonej swastyki



Także widok dość ciekawy. Hmmm mało tego na targowisku Bugis Street, niedaleko China Town można kupić T-shirt z hinduskimi swastykami (tutaj). Powiem szczerze, ze patrząc na te koszulki ma się dziwne wrażenie.


Ciekawsze jest to, iż jak się rozmawia z hindusami o tym, to oni robią wielkie oczy w stylu "o co ci facet chodzi"? Dla nich jest to kolejny symbol religijny, w którym nie ma żadnej ukrytej treści, więc cieżko im pojąć foto znaczy dla Polaków.





Nie będę się zagłębiał w szczegóły, ale myślę  że zderzenie kulturowe jest i nie da się go ominąć. Fakt, iż w Singapurze mieszka sporo Tamilów (jedna ze społeczności zamieszkujących też m.in. Indie) może dać każdemu kto tu przyjedzie poczucie, ze jest na swoistym rozdrożu - pomiędzy Indiami, a chińską Azją.

Takie "kwiatki" też można zobaczyć.


Przypomniało mi się coś ciekawego. Poszliśmy z żoną i córką na zakupy do bardzo, bardzo lokalnego sklepu. Sklep był pełen Chinczyków oraz robotników z Bangladeszu. Moja córka chciała kupić takie papierowe pieniążki modlitewne z nefrytowym cesarzem. Takie banknoty są palone w specjalnych beczkach, bo w Singapurze nie wolno wzniecać otwartego ognia.

Jade Emperor (Yù Huáng)
Bardzo nas to zaskoczyło, gdy nam odmówiono sprzedaży tych banknotów. Kobieta przy kasie powiedziała, ze jest to produkt przeznaczony tylko dla Chińczyków  Bardzo byliśmy zaskoczeni, gdyż kilka dni wcześniej bez większych oporów sprzedali nam kilogramy kadzideł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz