Singapurczycy

  • 10 sierpnia 2012
  • 0

Po długim czasie milczenia chciałbym się podzielić moimi obserwacjami dotyczącymi ludzi, którzy mieszkają w Singapurze. Każdego, jak i mnie na początku ciekawiej jak wyglądają Singapurczycy, jacy są, czy są nastawieni przyjaźnie, a moze nieufnie, czy może są ksenofobii jak my? Proszę nie pisać w komentarzach o ksenofobii U Polaków, gdyż to temat bardzo złożony i dlugi. No chyba,ze ktoś bardzo musi.



Po pierwsze ciężko ich nazwać obywatelami podobnymi do nas, mam tu na mysli taki monolityczny model obywatela, który mówi jednym językiem, wyglada "tak samo" i ubiera się podobnie. Do tego ten obywatel od wieków dawnych, wieków średnich ma mocne drzewo genealogoczne, które wyrosło na zamieszkałej ziemi.

Wiem! W Polsce jest mnóstwo przesiedleńców ze wschodu, więc jakby ten monolit obywatelski nie jest aż tak trwały jakby się wydawało. Jest jednak jakby pewien zarys, kształt obywatela polskiego, który na ziemiach polskich był "od zawsze". Z dziada, pradziada był Polakiem lub polanem jak kto woli.


Durian - śmierdzący przysmak Azji


W Singapurze wygląda to zupełnie inaczej. Nie ma tutaj typowego Singapurczyka. Kto bowiem jest tym Singapirczykiem z krwi i kości? Chińczyk, który przeniósł się tu z Chin za czasów dziadka lub pradziadka? Czy może też z emigrował z Malezji? Tak jest Panie i Panowie w Malezji po dziś dzień mieszka bardzo dużo Chińczyków mówiących po mandaryńsku, trochę też po kantońsku. Być może Singapurczyk to też islamski Malezyjczyk, który mieszkał na tej wyspie zanim Singapura (oryginalna nazwa Singapuru) 55 lat temu odłączył się od Malezji stając się niepodległym państwem? Cieżko to jakoś solidnie zarysować. Do tego dochodzi jeszcze inna kwestia - sprawy etniczno-kulturowe - Tamilowie.

Hindusów jest tutaj bardzo dużo, z resztą podobnie, jak i w Malezji. Do tego mamy jeszcze ludność napływową z różnych krajów, jak choćby z Bangladeszu, Wietnamu, Tajlandii, Filipin, Birmy, Kambodży czy też Sri Lanki.

Można poznać Hindusów choćby po ubiorze - wyróżniają się dobitnie z tłumu, będąc bardzo nietuzinkowymi. Swoją drogą od jakiegoś czasu ze swoistą fascynacją obserwuje Hindusów w miejscach publicznych.



Święta Bożego Narodzenia to okazaj do kupienia "świątecznego drzewka". Nie ważne, że nie ma sniegu. Jest drzewko - są święta!


Ludzie, jak ludzie, cóż dużo rzec, jednakże mają w sobie pewne cechy, które są dla mnie trochę ciekawe, trochę komiczne. Weźmy na przykład strój. Nie da się tego nie zauważyć  że Hindusi generalnie ubierają się bardzo elegancko. Tak jest. Niemniej spora cześć z nich ubiera tak specyficzne koszule (mówię tu o wzornictwie oraz kolorach), że nie da się tego porównać z Chińczykami. Są po prostu inni... Dlaczego powiedziałem, że trochę komiczne? Mianowicie nawet w kraju takim jak Sri Lanka widziałem niezliczone rzesze Hindusów ubranych bardzo elegancko, mimo, iż było potwornie gorąco. Cóż taki kodeks ubioru wart rzekłbym naśladowania.

Bardzo interesujące stroje mają również kobiety - kolorowe szaty (dosłownie szaty) przewiązane przez ramię i oplatające biodra. Ba! Bardzo szerokie biodra, bo dla Tamila szerokie biodra to ważna rzecz - muszą być duże, gdyż szerokie są rodne i wychowają mu mocne potomstwo.



Do tego dochodzi spore kilogramy złota wiszące tu i ówdzie, czerwone sznureczki na nadgarstku oraz od święta namalowana kolorowa kropa na czole (u kobiet jest ona często "zrobiona" na stałe, czasami nawet w formie delikatnej złotej zawieszki na czole). Taka moda, czy też religia. Wygląda to dość ciekawie. Jest jednak pewna rzecz, która mnie mocno bawi.



Myślę, że głownie ta przypadłość dotyczy ludzi pochodzących ze Sri Lanki czy Bangladeszu. Oni kochają telefony. Nie dość, ze na tle Singapurczyków wypadają strasznie blado z tymi swoimi nokiami, to do tego gadają przez telefon bez końca. Serio. To nie są odosobnione przypadki. Jak się taki człowieczek dopadnie to ta jego brzęcząca Nokia robi się aż czerwona od rozmawiania.



Nie przesadzę jeśli powiem, że jak zobaczysz takiego jegomościa  który to potrafi bez przerwy gadać cała drogę w metrze to jesteś zaskoczony. Ha! Jegomość potrafi byc twardym zawodnikiem - gadanie może mu zając nawet godzinę.


Mało tego sposób w jaki mówi jest komiczny. Jak on mówi to mikrofon z telefonem prawie ląduje mu w ustach, a jak słucha głosu w słuchawce to wciska aparat prawie w małżowinę uszną. Lepiej! Wyobraź sobie powyższą czynność ,ale na zestawie głośnomówiącym... Poważnie. Nie jest przesadą mówić, iż zdarza się to bardzo często. Na początku mnie to bawiło, dziwiło, a teraz mam stosunek ambiwalentny.



Na tym chwilowo skończę przynudzać. Jutro święto narodowe. Planujemy iść na paradę. Po tym wrócę do tematu Singapurczyków, gdyż w moim odbiorze jest on ciekawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz