Odszedł ojciec Singapuru

  • 29 marca 2015
  • 0
Na początku tygodnia obiegła Singapur smutna informacja - pierwszy premier i założyciel Singapuru odszedł w wieku 91 lat.

Źródło: tipsquares.com

Cały kraj jest pogrążony w smutku i żałobie. Co niesamowicie mnie zaskoczyło jako obcokrajowca to siła jedności wśród mieszkańców. W tej chwili szacuje się, że ponad milion osób oddało ostatnią cześć swojemu ukochanemu przywódcy, udając się na "ostatnią audiencję" do parlamentu, gdzie spoczywa wystawione do widoku publicznego ciało pana Lee.

Co jeszcze uderza to fakt, iż cały kraj jest zjednoczony. Każdy wie co należy robić w tej chwili. Nie liczy się religia, rasa, czy kolor skóry. Zauważyłem w wielu miejscach na mieście bardzo wiele osób z czarnymi wstążkami żałobnymi wpiętymi w koszule z wizerunkiem Lee Kuan Yew. Niesamowite!

Wspominając oddawanie czci w parlamencie nie sposób zapomnieć o tym, z jakim oddaniem i cierpliwością ludzie czekali na swoją kolej. Kolejka była tak niebotyczna i długa, że czekano po 8 godzin by móc spędzić tą ostatnią minutę ze swoim liderem. Ludzie czekali w 35 stopniowym upale i wykańczającym tropikalnym upale.

Znane osobistości z wielu państw także przybyły oddać ostatnią cześć, zdjęcie: channelnewsasia.com

Liczne rzesze wolontariuszy wspomagały ludzi wodą i parasolami, aby móc ulżyć ich czekaniu. Poruszające jest z jaką determinacją i cierpliwością ludzie wyczekiwali tej chwili, tego krótkiego momentu, gdzie choć przez minutę zobaczą ciało Pana Lee.

Zobaczcie jak ludzie tutaj to przeżywają. Z jakim poświęceniem i cierpliwością czekają na swoją kolej, by w swoim stylu oddać ostatnią cześć swemu zmarłemu przywódcy, który stworzył dla nich kraj, których tak bardzo kochają.

http://www.straitstimes.com/news/singapore/more-singapore-stories/story/10am-friday-update-10-hour-waiting-time-parliament-house

Chwili obecnej cały kraj przygotowuje się na ceremonię pogrzebową. Pada z nieba bardzo obfity deszcz. Ulice zalewają potoki wody... kraj wygląda jakby płakał, a jego ulice sączyły się łzami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz