Niczym odważny batman uzbrojony w Singapurskie dolary poszedłem więc na łowy... Oto popatrzcie co dopadłem. Co ciekawe kupiłem poniższy artefakt w sklepie "7 eleven". Mówi to coś komuś ;-)
Super sprawa - chipy oblane klejącym się słodkim sosem z dodatkiem chili. Cholerka! Wybuchowa mieszanka, ale nie ma co. Przepyszne i kosztowało "aż" całego dolara. Przyznam, że dało mi to trochę do wiwatu, ale warto było.
Oczywiście chilli zrobiło swoje i dokonało ogniowego spustoszenia w mojej jamie ustnej, więc puszka lokalnego piwa z hotelowej lodówki ukoiła cierpienie me.
Co prawda nie jest to tak zwane "piwko", ale zawsze zimne ;-)